Zainspirowana domowymi mieszankami Ani (z bloga), postanowiłam trochę pokombinować i zrobić maskę. Chciałabym również bardzo podziękować za pomoc i porady dotyczące włosów. :)
Czego użyłam?
- 3 krople prowitaminy B5
- trochę soku z cytryny (ok.1/4 cytryny)
- łyżeczka miodu
- łyżeczka mąki ziemniaczanej
- łyżka maski Kallos Omega
Powstała maska miała bardzo fajną konsystencję, kremową i lekką. Biały kolor i obłędny zapach bardzo przypadły mi do gustu :D
Po spędzeniu 1,5h z maską pod czepkiem, umyłam włosy delikatnym szamponem, a następnie nałożyłam na ok 10 min. odżywkę Kallos Chocolate.
Kolejnym etapem była płukanka cytrynowa, po której zabezpieczyłam końcówki bioelixirem i wgniotłam żel lniany.
Po ugniataniu włosów koszulką uzyskałam delikatne loki.
Efekt
Włosów nie rozczesywałam, pozostawiłam je samym sobie i jestem ogromnie zadowolona z efektu. Postanowiłam, że teraz tak będę stylizować włosy, a z kręcenia (o którym już pisałam) zrezygnuję.
Efekt jest dla mnie zadowalający. Włosy po użyciu maski są jedwabiste i miękkie w dotyku. Największym plusem jest to, że nie ma już puchu, którego nienawidzę.
Wszystko ładnie, pięknie, ale nie wiem co i jak robić z takimi włosami na noc. Skoro odkryłam ich prawdziwe oblicze, myślę, że będę nosić taką fryzurę na dobre.
Najpierw jednak, muszę odkryć jakąś metodę, jak zabezpieczyć je na noc, aby nie straciły na wyglądzie.
Macie jakieś pomysły? Dajcie znać, co sądzicie o efekcie, który uzyskałam. :)